Łączna liczba wyświetleń

sobota, 28 grudnia 2013

PO ŚWIĘTACH

Chociaż minęły już święta to czas pokazać gotowy haft . Leży gotowy od jakiegoś czasu ale jakoś nie były to moje najlepsze święta i mimo tego że ogólnie wszystko było oki poza choróbskami i totalnym brakiem mojego entuzjazmu z czystym sumieniem mogę je uznać za drugie najgorsze święta w moim życiu. Może gdyby choć spadł jakiś śnieg. No nie pomógłby na pewno na tę paskudną wszechogarniającą tęsknotę, ale może byłoby troszkę bardziej świątecznie.
Zabrakło życzeń świątecznych ale z noworocznymi nie dam ciała.
 Z całego serce w tym Nowym Roku życzę wszystkim wiary, nadziei i miłości. Wiary w siebie, w swoje możliwości, swoje umiejętności. Nadziei, że wszystko co najlepsze jeszcze przed nami a porażka jest tylko wstępem do sukcesu. Miłości do siebie, do innych ludzi i od innych ludzi..

poniedziałek, 16 grudnia 2013

TROCHĘ ŚWIĄT

Znowu mnie długo nie było to już chyba tak musi być ot taka świecka tradycja :) Dałabym sobie rękę uciąć że pisałam coś nie dawniej jak z 2 no 3 tygodnie temu a tu zonk. W sumie cały listopad z jednej strony upłynął pod znakiem nie radze sobie z tęsknotą a z drugiej w radosnym towarzystwie ospowych krostek. Majka przywlekła zarazę z przedszkola i radośnie sprzedała ją bratu niby dobrze że oboje już mają to za sobą ale w którymś momencie moje zmęczenie sięgało zenitu i zdarzało mi się zasnąć na siedząco.
Teraz zaczynam żyć świętami z przymusu , bo jednak dzieciaki są i czekają na święta. We mnie brak w tym roku świątecznej radości owszem upiekłam z dzieciakami pierniki, zrobiłam pierogi i nawet choinkę już ubraliśmy, ale niestety nie spędzimy tych świąt razem. Kurcze gdyby ceny biletów były inne to w końcu świat mały wsiadasz w samolot w Londynie i za 3 godzinki wysiadasz w Bydgoszczy. Nie będę się jednak nad tym już rozwodzić jest jak jest obiecaliśmy sobie że to ostatnie takie święta i że za rok nadrobimy. Narazie nie myślę co będzie za rok za kilka miesięcy oj czekają mnie w życiu rewolucje, ale co ma być to będzie. Mimo braku nastroju spotykają mnie całkiem miłe rzeczy nawet bardzo bardzo miłe. Jakiś czas temu zażartował o wymiance do Kasi z bloga Latte House i od słowa do słowa umówiłyśmy się na takową. W piatek zapukał do mnie pan z poczty z takim cudem oczywiście moje zdjęcia marne a jestem zachwycona urokiem dopracowaniem no mowę mi odebrał. 
Na razie nie pokaże tego co powędrowało do Kasi, bo nie chcę odbierać jej przyjemności z niespodzianki przynajmniej częściowej. Nie obraziłam się na święta tak całkiem do końca i powstały jakieś drobne hafciki tym razem nie krzyżykami ale blackworkiem.


Powstały też dwa obrazki który sprezentowałam urodzinowo jednej cioci wizja kolorystyczna moja własna bo w oryginale szczególnie ten z dżemem i chlebkiem był utrzymany w różach
Powstało też kilka zakładek, ale niestety już dotarły do nowych właścicieli i tylko fotek nie zrobiłam tak że ostatnio funkcjonuje wiecznie z igłą w dłoni, ale pozwala mi to uciec od wielu mysli które mi soac nie dają i odpocząć i oderwać się od wszystkiego.
Pochwalę się też postępami w Salu Bożonarodzeniowym 





niedziela, 27 października 2013

PREZENT

Dzisiaj nie będzie ani haftowo ani kulinarnie dzisiaj się pochwalę prezentem, który dostałam od męża. Prezent mnie zachwycił od pierwszego wejrzenia i po prostu uwielbiam go a raczej je. Pokaże zaraz co to.
Jakoś moim ulubionym został od razu ten kubeczek.

Teraz jak dopada mnie taka tęsknota, że dech odbiera a łzy do oczu ciśnie to robię sobie ciepłą herbatkę, zamykam oczy i po przez góry, doliny i morza pędzę choć w myślach przytulić się do męża.

wtorek, 22 października 2013

SZYBKI MAKARON

Dawno nie było o niczym do jedzenia a ja przecież kocham gotować. Zresztą porywa mnie wszystko związane z kuchnią przyprawy, akcesoria  i nawet obrazki uwielbiam najbardziej wyszywać te z motywami kuchennymi.
Przepis na bardzo szybki makaron
500g makaronu ja najczęściej używam muszelek
0,5 kg pieczarek
1 duża cebula
1 łyżeczka masła
olej
2 topione serki takie długie ( najlepiej ziołowe z mlekovity)
sól pieprz ulubione przyprawy

Pieczarki oczyścić pokroić w plasterki, półplasterki jak kto lub podsmażyć na oleju z dodatkiem masła. Jak tylko puszczą wodę to dorzuć na patelnię cebulę pokrojoną w kostkę, przyprawić czym się lubi  i dusić wszystko aż wyparuje cały płyn a pieczarki z cebulą zaczną się leciutko rumienić. Jak już będą właśnie takie, dolać tyle wody żeby przykryła pieczarki i wrzucić podzielony palcami albo pokrojone w kostkę serki. Sos jest gotowy jak tylko serki się rozpuszczą. Ugotować makaron dodać sos i gotowe. Ja sypię na wierzch zielona pietruszkę, ale nie jest konieczna. W wersji "na bogato" można dodać do sosu podsmażoną pierś z kurczaka albo gotowaną szynkę. Zdjęcia niestety brak, bo moje dzieciaki tak uwielbiają taki makaron, że nim zdążę zrobic fotkę to już nie ma czemu.
Smacznego

TROSZKĘ ZAGINĘŁAM

Znowu wsiąkłam gdzieś w codzienność i bardzo długo mnie nie było no tak wyszło. Wydaje mi się że im dłużej nie pisze tym trudniej przełamać się. Pisać może nie pisałam ale haftować nie przestałam to moja prywatna odskocznia od wszystkiego skupiam się tylko na tym. Z igła w ręku zapominam o całym świeci o nieumytych naczyniach, ubraniach do prasowania, tęsknocie za mężem, bo tak dalej tęsknię. Był teraz w październiku przez całe 6 dni spędziłem fajny czas tylko jakoś ciężej teraz wdrożyć się w swoją wypracowaną tygodniami rutynę. Na dodatek jak mam wybierać to jednak wolałam odliczać dni do przyjazdu ukochanego (wypada tak jeszcze pisać o mężu po 8 latach małżeństwa) niż jak teraz od jego wyjazdu. Miotam się wśród miliona myśli oby olśniło mnie któregoś dnia.

Skończony obrazek dla mamy
O taka sobie zakładka do książki
Ostateczny wygląd metryczki
Powstało też szyjątko w postaci torby na poduszkę i kocyk do przedszkola. Dziwny wymysł urzędników nawet jak dzieci nie śpią w przedszkolu kocyk i poduszka mają być



A teraz powstają sobie o taka sówka
i jeszcze reprodukcja obrazu który mi sie podoba i już





wtorek, 20 sierpnia 2013

GALERYJKA

W związku z tym, że staram się najbardziej uciekać od różnych myśli to zajmuje ręce czym się da.
Najpierw to co już dawno zrobiłam.
Skończone spidermany i dorobione sówki dwie na czarnej kanwi, bo ta na białej jest własnością mojego brata od świąt Bożego Narodzenia

Aniołki w prezencie dla siostrzenicy mojego męża
Potem wykończyłam obrazek, który już parę ładnych lat leżał w mojej szufladzie i podarowałam go mojej babci na 91 urodziny. Babcia nie chciała kwiatków, bo mówi że nie ręki do kwiatków więc dostałam takie nie więdnące kwiatki. Obrazek jeszcze z czasów kiedy nie używałam tak gęstej kanwy jak teraz.
No i na obrazku dla mamy przybyły kolejne 3 motywy


CISZA

Cichutko tu u mnie i z tego powodu zaczęłam się zastanawiać w którym momencie pisanie o sobie zaczęło mi sprawiać trudność. W sumie przez większość życia z mniejszymi i większymi przerwami pisałam dużo listów, dzienniki i co tam jeszcze się dało. Słowo pisanie przychodziło mi łatwo i było moim największym przyjacielem. Zawsze miałam czas żeby zastanowić się co i jak chcę ująć, jak ubrać to w słowa żeby zachowało sens, znaczenie i część mnie samej. Wszystko co pisałam zawsze bezwzględnie było osobiste i szczere. Byłam zdecydowanie ekstrawertyczką z sercem na dłoni no właśnie byłam, bo patrząc teraz na siebie już takiej siebie nie dostrzegam i nie postrzegam już ludzi jako tych istot w których dobro jest zawsze tylko poszukać czasem trzeba. No cóż proza życia wiele weryfikuje i uczy innego patrzenia bywa, że lekcje bardzo bolesne, ale ja nie o tym. Na tę chwile mam poczucie zdecydowanego ochłodzenia mojego entuzjazmu do życia, ale dotyczącego wyłącznie mnie, ale nie mnie jako żony i matki. To nie początki schizofrenii ot po prostu jest taka część mnie całkowicie niezależna i oderwana od wszystkiego trochę jak zapomniana kartka na końcu notatnika i ta część właśnie zbiera jakoś w sobie wszystkie strachy, troski, problemy. Stałam sobie dzisiaj w drzwiach od balkonu patrzyłam na ołowiane chmury i pomyślałam, że się ostatnio czuję jakby jakaś wstrętna zła siła kradła mi marzenia i rozdawała innym spełniając je po drodze żeby bardziej zabolało. Może te myśli to jest efekt jakiegoś zmęczenia samotnym rodzicielstwem przejściowo, ale jednak samotnym. Są takie dni, że wydaje mi się nie mam siły już dźwigać całej odpowiedzialności sama  nawet jak idę spać to czuwam śpię z jednym okiem otwartym, bo chcąc nie chcąc jestem jedynym rodzicem, który jest blisko. Teraz upajam się ciszą taką zwyczajną, kiedy nikt nie piszczy, nie krzyczy, nie skarży i niczego nie potrzebuje właśnie teraz w tej chwili nawet radia nie włączyłam choć lubię posłuchać. Ciągle mam z tyłu głowy wielki strach czy jestem dostatecznie dobrą matką i dobrym człowiekiem żeby w tej chwili nie przenosić na dzieci moich frustracji i strachów. Kurcze czemu życie musi być takie skomplikowane i porąbane.

czwartek, 11 lipca 2013

O WSZYSTKIM PO TROCHU

Znowu na troszkę mnie zniknęło. Niby wieczorami powinnam mieć troszkę czasu ale jakoś nim się obejrzę to już 23 i trzeba spać. Są tez dni ze dopada mnie taka tęsknota bez opamiętania że ledwo udaje mi się jakoś przetrwać dzień, wieczór i zmusić samą siebie do zaśnięcia. Trudno mi czasem uwierzyć, że to już ponad miesiąc zleciał od kiedy mąż wyjechał. Nie mam innego wyjścia jak sobie jakoś radzić. Po drodze minęła druga rocznica śmierci taty i musiałam to przetrawić. Troszkę się zeszło.
No ale nie zamierzam dzisiaj marudzić a że obiecałam fotki no to wrzuca.
To żabki które powstały jeszcze w marcu w prezencie dla mojej przyjaciółki
Wreszcie skończone spidermany zeszło mi się z nimi bo kurcze ciągle brakowało mi odpowiednich czerwonych nici a w "boskiej" pasmanterii u mnie nadal od stycznia dostawy nie było. Po prostu porażka ale co zapytam to oczywiście najpóźniej pod koniec bieżącego miesiąca. Mam nadzieję, że mały właściciel będzie zadowolony :)
Powolutku tez powstaje obrazek dla mojej mamy i tak doszły dwa kolejne motywy. Nie mogę się już doczekać efektu całości.
Wyszyłam też metryczkę dla małej dziewczynki ale z jej wykończeniem muszę poczekać na narodziny malutkiej co by móc uzupełnić niezbędne informacje.

wtorek, 18 czerwca 2013

UDANY DZIEŃ

         Tak rzadko zdarzało mi się ostatnio pomyśleć o mijającym dniu, że był tak zwyczajnie udany. Dziś mam takie poczucie więc chętnie podzielę się własną radością. Po pierwsze przełamałam jeden ze swoich lęków i usiadłam za kierownicą wprawdzie na razie w towarzystwie mojego brata i po prostu objechałam okoliczne wsie, ale dla mnie to sukces, bo ja za kierownicą na drodze publicznej to jest dla mnie wydarzenie. Nikt na mnie nie trąbił, nie uszkodziłam własnego ani żadnego cudzego auta i nawet wyprzedziłam jeden traktor :) Do walki z własnym strachem i ogromnym oporem zmusiła mnie sytuacja. Niestety w awaryjnych przypadkach nawet nie za bardzo byłoby do kogo zadzwonić no chyba że akurat mój brat byłby w domu na dodatek od września Majki przedszkole będzie na drugim końcu miasta i nie ma szans żebym dała radę robić z dzieciakami taką wyprawę dwa razy dziennie. Nie powiem, że pól nocy śniło mi się to jeżdżenie i ledwo dałam rade przełknąć śniadanie, ale dobrze to jakiś krok do przodu. Reszta dnia też nie najgorsza no i w końcu udało mi się sprzedać wózek po Majce i Miśku to było trzecie podejście, ale udało się. Przyjechali mili państwo ja nadawałam jak katarynka o wózku normalnie pomyślałam że jak nie teraz to już go nigdy nie sprzedam a ja naprawdę go lubiłam cena nie była wysoka ale wózek 5-letni no i po dwójce dzieci ale wyprany wypucowany i jest fajnie. 
          O reszcie rzeczy dzisiaj pisać nie będę, bo one już nie takie miłe a ja dzisiaj trzymam się tylko tego, że to był udany dzień i buzia sama mi się śmieje. Muszę jeszcze wstawić fotki moich ostatnich wyszywanek, ale to już przy najbliższej okazji, bo zmęczenie i opuszczający mnie na dzisiaj stres dają mi się mocno we znaki.

sobota, 8 czerwca 2013

POWYCIERAM KURZE.....

Powycieram kurze , otworzę szeroko okno przewietrzę moje skromne progi i znowu tu będę. Co się stało, co się działo że tak dawno mnie nie było i wiele i tak niewiele. Najpierw przytłoczyła mnie codzienność w postaci paskudnej grypy, którą Majka przyniosła z przedszkola. Potem skupiłam się na wyjeździe, który był przed nami strasznie się go bałam na południu nie byliśmy dwa lata, długo.  Tyle było moich strachów, myśli wspomnień, że troszkę w nich utonęłam. Nie wiedziałam jeszcze ile ten wyjazd zmieni w nas i ile w związku z tym my będziemy zmieniać w naszym życiu. Z perspektywy minionego miesiąca widzę, że ten wyjazd uruchomił jakąś lawinę. To, że J poczuł że wraca do domu to spoko w końcu on na południu bardziej u siebie niż ja, ale ja też czułam się tam na właściwym miejscu dało nam to sporo do myślenia. Jeszcze nie wiem czy się uda, ale jak się wszystko nie pokręci doszczętnie i nie skopie jak to w życiu bywa to za rok czeka mnie wielka przeprowadzka. Wielka i daleka, bo jakby nie patrzeć to ponad 500km, ale ja widzę siebie tam oczyma duszy. Dla mnie to niepojęte, niezrozumiałe zresztą nie raz gdzieś w tle rozmowy pojawiała się jakaś myśl, tęsknota a gdyby tam wrócić, ale teraz było jakoś inaczej nim zaczęliśmy rozmawiać o tym otwarcie to każde z nas w głębi serca podjęło już decyzję. No, ale to jak już dopiero za rok a teraz co ... A teraz zostałam od czwartku słomianą wdową. Długo uciekaliśmy przed opcja pracy J za granicą, bo niby coś tam sie pojawiało, ale jak się rozmywało to oddychałam z ulgą, że nie musimy się rozstawać teraz doszliśmy do ściany nie było innej opcji albo inne opcje się wyczerpały jak zwał tak zwał. Smutno mi, tęskno i jakoś tak zimno mimo upału za oknem, bo to nie fizyczne zimno tylko takie poczucie że czegoś, kogoś brak. Mam też inne poczucie z którym średnio sobie radzę, że to ja zawiodłam, że gdybym znalazła pracę to nasza rodzina nie musiałaby być teraz rozdzielona. Trudno mi z tym. Tak jak trudno patrzeć na Miśka jak przeżywa wyjazd taty. Z jakiś niepojętych względów sadziłam, że Majka jako ta starsza bardziej kumta gorzej to odczuje pomyliłam się oj bolało serduszko przy pożegnaniu jak Misiek zaczął płakać i wołał "nie idź tatusiu" i dzisiaj jak zaczął płakać, że tatuś nie wróci bo nie ma auta bo zostało tu. Okropność i nawet wrogom nie życzę.
W każdym razie tyle tytułem tego co u nas i zdecydowanie postaram się żeby nie było tu tak głucho i pusto.

niedziela, 24 marca 2013

WYRÓŻNIENIE

Dostałam wyróżnienie od Kasi z bloga Latte House co było i jest dla mnie przemiłym zaskoczeniem. Powiem Wam, że niesamowicie przyjemnie przeczytać, że ktoś tworzący takie cuda  jak Kasia pisze o moim blogu inspirujący. No a teraz spełniam wymagania związane ze wspominanym wyróżnieniem.






 Siedem rzeczy o mnie

1. Kocham moje cudaki. Dla nich żyje, oddycham, istnieje.
2. Uwielbiam ludzi, uwielbiam ich poznawać, rozmawiać z nimi
3. Zbytnio ulegam miłości do czekolady
4. Od siebie wymagam najwięcej i zawsze uważam że coś mogłam zrobić lepiej
5. Mimo wszystko jestem idealistką
6. Wyszywanie to jest coś co mnie relaksuje i pozwala zrealizować moją potrzebę tworzenia
7. Nie trawię głupoty, chamstwa i obłudy

 Idąc za Kasią postanowiłam nominować pięć blogów które mnie inspirują, zaskakują i pokazują mi świat z nowej, innej strony na totalnie różne sposoby.

Żona swojego szefa
Powrót do tradycji z kozami w tle 
Stare Pianino-Decoupage
Bluszczem oplątane
Szuflandia Malutkiej


poniedziałek, 11 marca 2013

GDZIE WIOSNA?!


      No właśnie gdzie wiosna bo patrze za okno od wczoraj z wielkim niedowierzaniem, że jak to, że co to, że cóż to się dzieje. Potrzebuje już wiosny . Wiosny z ciepłym słonkiem i natura budząca się do życia może wtedy uda mi się przegnać wszystkie moje mroki i cienie. Przez chwilkę już coś tam zapachniało wiosną nawet okna umyłam, bo chciałam jakoś tak przejrzyściej na świat spojrzeć były już nawet u mnie w kuchni pszczoły a na balkonie biedronki a jak jest dziś?? Dziś jest tak

Tak ten śnieg kiedy już marzyło się o rozstaniu z zimowymi butami i ciepłą kurtką jest niezłym orzechem do zgryzienia.Za to moje małe ludki się przynajmniej ucieszyły a jak smakowały im leniwe z masełkiem, cukrem i cynamonem :)) po śniegowych szaleństwach.





Obiecałam jeszcze ostatnio zdjęcia moich wyszywanek, bo jakoś dawno nic nie pokazywałam a cos tam zawsze dłubie.

Zatem oto obrazek powstający na urodziny mojej mamy mam nadzieje ze do maja zdążę.
No i jeszcze spider-many które nie mogą zostać skończone bo nie ma w pasmanterii odpowiednich nici. Wściekam się z tego powodu, bo nie lubię robi zaległości sobie a one są częścią miłej barterowej wymianki :)) No, ale czerwień która w domku mi zalega jest zbyt jasna i wiem ze efekt końcowy by mnie nie zadowalał.

wtorek, 5 marca 2013

OBRAŻONA

Na co obrażona ?? Na siebie obrażona, bo jakoś ostatnio wkurzam samą siebie taka jakaś się zrobiłam rozmazana, rozmemłana zamiast wziąć się w garść i stawić czoło wszystkiemu to ja mam ochotę schować się z głowa pod jakimś kocem i przeczekać wszystkie trudne dni. Skąd trudne, bo jakaś kumulacja.
Po pierwsze, bo urodziny kolejne były no już 2 tygodnie temu, ale ja nie lubię urodzin nie żebym się martwiła, że się starzeje, że zmarszczki, że siwe włosy, ale nie lubię. Nie lubię tak jak Nowego Roku, bo się zaczynam rozliczać sama ze sobą i głupi mój charakter, bo zdecydowanie się rozliczam z klęsk i porażek a mało z sukcesów. Za każdym razem, każdego roku muszę przegryźć to, że sama nie spełniam moich własnych oczekiwań względem siebie. Nic nie poradzę, że jestem swoim najsurowszym krytykiem a wad nie brakuje choć owszem i z zalet coś by się znalazło choć pewnie tych się tak drobiazgowo nie doszukuje.
Po drugie, bo zaczynam się rozglądać się za pracą mus jest i tyle od 5 lat żyjemy z jednej pensji i już ledwie zipiemy. Nie tęsknię za pracą zawodową może to wina nie najlepszych doświadczeń z pracodawcami a może kwestia tego, że nie znalazłam takiej pracy która by mnie napędzała. W każdym razie ekonomia górą i muszę znaleźć coś. Robiłam już w życiu różne rzeczy więc jakieś zdolności adaptacyjne posiadam jednak nie wiem co przyniesie życie i co uda mi się wydrzeć czas pokaże.
Po trzecie Majki zerówka. Dlaczego tak trudno wszystkim zrozumieć, że ja podejmując decyzje o tym gdzie Majka ma chodzić w wrześniu myślę tylko o niej. Pisze to i kurcze przecież to tak oczywiste, że chodzi o nią o jej poczucie bezpieczeństwa, jej emocje a nie o moją wygodę więc obrażam się na brak zrozumienia.
Po czwarte na własną naiwność, że raz jeden posprzątam i będzie czysto dłużej niż 5 minut a ja wreszcie będę spokojnie mogła pogadać z koleżankami z BB, na spokojnie napisać maila do przyjaciółki, coś wyszyć, coś uszyć.
Po piąte na wszystko co mi nie wychodzi na wszystko co mnie denerwuje i czego zmienić nie mogę.


P.S. Żeby nie było że jak mnie nie ma to tylko się lenię to jutro wrzucę fotki co tam rodzi mi się teraz pod igłą.

czwartek, 14 lutego 2013

WYMIANKA W KROPKI


Czekałam na ten dzień żeby się pochwalić cudami jakie do mnie dotarły w wymiance w kropki zorganizowanej przez Malutką. Moja parą była Karolina z bloga handmade koraliczki. No muszę się pochwalić co dostałam, muszę, bo już dobre parę dni korciło mnie żeby się pochwalić, ale dopiero dziś mogę to uczynić więc chwale się.

Musze tez koniecznie pokazać z bliska kolczyki a swoja drogą już od jakiegoś czasu marzyły mi się takie słodkie cudka.


i jeszcze z bliska pokaże śliczne bransoletki a ta z wisienkami no jakoś tak wyszło że doliczyłam się czterech wisienek i jest taka moja jak nasza czwórka.

Karolinko wszystko cudne widać z sercem dziękuje bardzo :)) Malutka dla Ciebie tez wielkie dzięki za zorganizowanie cudnej wymianki :))

Na koniec zostawiłam jeszcze tylko jedno małe zdjątko tego co ja sprezentowałam Karolinie.

poniedziałek, 11 lutego 2013

WYNIKI

Wczoraj skończyły się zapisy na moje candy. Na początku myślałam, że skończy się na jednej osobie a skoro chętnych uzbierało się 9 osób to z mojego punktu widzenia to jest sukces. Żeby dłużej nie przedłużać no tak język polski trudnym jeżykiem jest. Werble, uruchomiona maszyna losująca  w postaci mojej dłoni której nie pokaże o tym dlaczego kiedy indziej



  i jest zwyciężczyni

Marto proszę o kontakt na mojego maila monicia@wp.pl. Całej reszcie serdecznie dziękuje i zapraszam za niedługo ponownie już ja coś wymyślę :))

wtorek, 5 lutego 2013

SKRZYDŁA

Czemu skrzydła, bo dziś będzie o tych rzeczach które mi takowych dodają i tych które jakoś podcinają. Myślałam ciągle że właśnie dziś napisze tak zaraz usiądę do komputera i napisze i jakoś tak zleciało 3 tygodnie. Oczywiście nie wiem jak nie wiem gdzie ot daty w kalendarzu mi gdzieś czasem przed oczami migają. Skoro minęły 3 tygodnie to tez nie mało rzeczy się przetoczyło przeze mnie przez moje życie.
Zacznę od tych co do ziemi przydusiły i pościć nijak nie chciały. Styczeń trochę mroźny, trochę pluchowaty więc i choróbska nam się przydarzyły poza standardowymi katarkami i kaszelkami zaliczyliśmy zapalnie spojówek i jelitówkę, która przeskoczyła radośnie przez nasz wszystkich. Jakby zacząć szukać pozytywów to Misiek nauczył się dmuchać nos a mnie ubyło 1,5 kg no wiem okruszek ale jak się pocieszać to się pocieszać. Jakby tego było mało to w poprzednią niedziele nasze auto odmówiło współpracy. Ja rozumiem, że ono już wiekowe ,bo ma ponad 20 lat ale tym razem winna była studzienka . No tak wredna niezabezpieczona dziura na środku jezdni w którą wjechaliśmy po ciemku z 3 tygodnie wcześniej. Jasne że po takim czasie nie udowodnimy już nikomu, że to tak diabelna dziura, ale jak pomyślałam sobie, że kurcze mogło nam odpaść koło, że mogliśmy być wtedy wszyscy w aucie to się we mnie zagotowało po prostu zawrzało i tym wszystkim ludziom którzy za to odpowiadają a temat olali pożyczyłam takich samych nerwów i awarii auta. Auto jest nam potrzebne nie po to co by wygodnie tyłek wozić ale tak J dorabia a pieniądze to u nas kruchutki temat i ten nieplanowany remont auta tez nadwyrężył nasz budżet podziurawiony już jak sitko. Na szczęście auto już zreanimowane. Miałam tez dzień no popołudnie a raczej wieczór swoich wątpliwości macierzyńskich, ale nie będę się o tym rozpisywać, bo zostawiam to za sobą wspominam tylko gwoli ścisłości rozliczając te dni kiedy cichutko siedziałam.
Czas przejść do pozytywów, bo o tych zawsze milej czytać. Po pierwsze nie oszalałam mimo choróbsk i marudzenia dzieciaków jeszcze wiem jak się nazywam choć ostatnie dni jestem notorycznie niedospana a już zapomniałam troszkę jak to jest nie spać parę nocy pod rząd. Jesteśmy wszyscy zdrowi no dobra trochę mi szwankuje lewy bark, ale ciii, bo dziś już lepiej niż wczoraj. odgruzowałam dom po tych wszystkich dniach i cudnie przez chwilkę cieszyć się choć cieniem porządku. To dziwne, ale nie uwierzyłabym kiedyś, że potrafię nieźle funkcjonować w bałaganie może lepiej nazwać to rozgardiaszem. Nie żebym nagle całkiem temat olała, bo nadal lubię jak wszystko ma swoje miejsce jak jest czyściutko i pachnąco ot tylko gidze się w tym ze w tym momencie naszego życia to utopia. Czy mi żal?? To nie żal to tylko czasem przez ułamek chwili tęsknota do tej uporządkowanej prostoty, bo jednak z dziećmi wszystko jest bardziej skomplikowane jasne, że cudownie skomplikowane i już prawie nie pamiętam jak było jak cudaków nie było i co ja wtedy robiłam z całym wolnym czasem. Co jeszcze z miłych rzeczy?? Odkrywam, ze mi dziecko dorośleje no nie tak mocno znowu, bo przed nami dopiero Majki piąte urodziny jednak była na swoich pierwszych urodzinach u koleżanki swojej najlepszej przyjaciółki. Ktoś powie eee tam przyjaźnie z przedszkola no pewnie nie wszystkie przetrwają, ale niektóre tak. Nie gadam po próżnicy, bo mój brat nadal sie przyjaźni z kumplem z przedszkola a ma facet lat 30 tak się ułożyło że ich żony są kuzynkami czyli życie pisze różne scenariusze. Wiem miało być o mnie ale dawno nie pisałam to się rozgaduje. Spędziłam też miłe popołudnie na ploteczkach. Już zapomniałam jakie to miłe i odprężające pośmiać się i pogadać tak o wszystkim. Jak jeszcze o skrzydłach to miło że tyle osób zapisało się na moje candy fajnie że ktoś chce mieć coś co stworzyłam.
Oczywiście jak mnie nie było to tez coś powstawało ale po pierwsze na wymiankę w  kropki i tego póki co pokazać nie mogę a po drugie na szybko powstał prezent na urodziny dla Majki koleżanki.
Niby nic wielkiego, ale dzieło rąk moich i jestem z niego dumna. Ciągnie mnie do szycia może to coś w genach bo podobno moja prababcia była niezła krawcową.


poniedziałek, 14 stycznia 2013

CANDY CANDY


Obiecałam że w nowym roku i do mnie zawita candy i proszę ogłaszam właśnie pierwsza rozdawajkę u Puchatki :)) Chciałabym komuś sprawić choć ułamek radości jaki dały mi candy, które miałam szczęście wygrać. Nagrody kolorowe, bo jak zaczynałam je tworzyć za oknem było szaro, buro i ponuro teraz zrobiło się bialutko, ale odrobinka ciepłych kolrów nie zaszkodzi :))

Zasady ogólnie znane, ale gwoli ścisłości:

1. Należy w komentarzu wyrazić chęć wzięcia udziału w niniejszej zabawie
2. W zabawie mogą brać udział zarówno osoby które bloga prowadzą( prosze o umieszczenie info w postaci banerka z linkiem o candy na blogu) jak i takie, które nie tego nie czynią, ale te proszę o pozostawienie w komentarzu maila w celu ewentualnego kontaktu
3. Zabawa trwa od dziś czyli 14.01.2013 do dnia 10.02.2013. 
4. Zapisy przyjmuje do dnia 10.02.2013 do godziny 23:59 dnia 11.02.2013 odbędzie się losowanie
5. Niestety nie wysyłam candy za granicę
6. Do wygrania, zdobycia  obrazek oraz zakładka wykonane moimi własnymi rączkami plus oczywiście jakieś przydasie i słodkości jak to w candy.
7. Nagroda trafi do szczęśliwca nawet jeśli zgłosi się tylko jedna osoba :))
8. Miło mi będzie jeśli ktoś zostanie moim obserwatorem w zmaganiach z igła i z życiem, ale nie jest to warunek konieczny do spełnienia.

Banerek do zamieszczenia na blogu 
oraz nagrody może komuś przypadną do gustu i sprawią radość  





Życzę miłej zabawy :)))

środa, 9 stycznia 2013

O NOWOROCZNYCH POSTANOWIENIACH I INNYCH WYDARZENIACH

Zacznę od innych wydarzeń, bo jakoś tak wyszło ze nie pochwaliłam się jeszcze cukiereczkami od Picotee. Cukiereczki słodkie i już w użyciu , bo dzięki nim od tygodnia mój telefon już nie marznie a i dzisiaj z przyjemnością ubrałam nowe kolczyki .


Dzisiaj tez u majki w przedszkolu były Jasełka. Miały być przed świętami ale niestety zbyt dużo dzieci się rozchorowało. Teraz też nie wszystkie dzieciaki zdrowe i z powodu choroby zabrakło Maryji. Było naprawdę miło dzieciaki śpiewały kolędy, mówiły wierszyki i nawet przyszedł Mikołaj . Oczywiście wszystkie przedszkolaki oświadczyły zgodnym chórem, że były grzeczne i ogólnie większość była dzisiaj bardzo grzeczna wyjątkiem była jedna mała dziewczynka, która dzisiaj zdecydowanie przeszkadzała wszystkim. Dziewczynkę pamiętam z pasowania Majki na przedszkolaka w październiku wtedy też wyczyniała takie cuda. Ja rozumiem, że nie wszystkie dzieci grzeczne, ale trudno było zrobić zdjęcie a nawet chwilami usłyszeć co dzieciaki mówią, szkoda bo wkładały mnóstwo wysiłku i serca.


Było naprawdę miło i jedzonko było pyszne ja zaniosłam pierogi z jabłkami. Były czymś odmiennym od tradycyjnych pierogów z kapusta, ale były tez bezpieczne, bo jednak pierogi z owocami łatwiej wchodzą dzieciom.
Poza tym w ramach podejmowania wyzwań w Nowym Roku zapisałam się na kropkową wymiankę u Malutkiej. Mam nadzieje że podołam i sporostam oczekiwaniom.
Miało być tez o noworocznych postanowieniach  zatem oto one:
- mniej sie przejmowac tym co mówią o mnie inni całkiem dla mnie nieważni ludzie
-walczyć z własnymi słabościami i podejmować wyzwania, bo porażki tez bywają budujące i rozwijające
- głośno mówić czego chcę a co mi się nie podoba
- słuchać swojej intuicji i wierzyć w siebie
- rozwijać swoje pasje i zdolności
To byłoby na tyle a skoro w poście mam już polatanie z pomieszaniem to jeszcze dorzucę perełkę z moja córcia w roli głównej.
Niedziela dzieciaki bawią się w swoim pokoju oczywiście słychać przede wszystkim Majkę. W końcu Majka wpada do naszego pokoju i mówi do tatusia.
-tatusiu a my się bawimy
Tatuś z mina cierpiętniczą
-Majeczko chyba w megafon
Majka zrobiła dziwna minę i swoje hmm a potem poszła się bawić do Michała. Po jakiś pięciu minutach chyba Michał zrobił jej coś albo zrobił coś nie po jej myśli w każdym razie słychać wykład Majki że nie wolno itp. w końcu postanowiła obrazić Michała i nagle słychać "ty głupi megafonie". Roześmieliśmy się oboje, bo to prosty dowód na to, że nie słowo obraża a intencja jego użycia. Może być tak wysłać polityków do Majki na kurs obrażania przeciwników. Może byłoby czasem milej, zabawniej mniej obcesowo.