Łączna liczba wyświetleń

sobota, 8 czerwca 2013

POWYCIERAM KURZE.....

Powycieram kurze , otworzę szeroko okno przewietrzę moje skromne progi i znowu tu będę. Co się stało, co się działo że tak dawno mnie nie było i wiele i tak niewiele. Najpierw przytłoczyła mnie codzienność w postaci paskudnej grypy, którą Majka przyniosła z przedszkola. Potem skupiłam się na wyjeździe, który był przed nami strasznie się go bałam na południu nie byliśmy dwa lata, długo.  Tyle było moich strachów, myśli wspomnień, że troszkę w nich utonęłam. Nie wiedziałam jeszcze ile ten wyjazd zmieni w nas i ile w związku z tym my będziemy zmieniać w naszym życiu. Z perspektywy minionego miesiąca widzę, że ten wyjazd uruchomił jakąś lawinę. To, że J poczuł że wraca do domu to spoko w końcu on na południu bardziej u siebie niż ja, ale ja też czułam się tam na właściwym miejscu dało nam to sporo do myślenia. Jeszcze nie wiem czy się uda, ale jak się wszystko nie pokręci doszczętnie i nie skopie jak to w życiu bywa to za rok czeka mnie wielka przeprowadzka. Wielka i daleka, bo jakby nie patrzeć to ponad 500km, ale ja widzę siebie tam oczyma duszy. Dla mnie to niepojęte, niezrozumiałe zresztą nie raz gdzieś w tle rozmowy pojawiała się jakaś myśl, tęsknota a gdyby tam wrócić, ale teraz było jakoś inaczej nim zaczęliśmy rozmawiać o tym otwarcie to każde z nas w głębi serca podjęło już decyzję. No, ale to jak już dopiero za rok a teraz co ... A teraz zostałam od czwartku słomianą wdową. Długo uciekaliśmy przed opcja pracy J za granicą, bo niby coś tam sie pojawiało, ale jak się rozmywało to oddychałam z ulgą, że nie musimy się rozstawać teraz doszliśmy do ściany nie było innej opcji albo inne opcje się wyczerpały jak zwał tak zwał. Smutno mi, tęskno i jakoś tak zimno mimo upału za oknem, bo to nie fizyczne zimno tylko takie poczucie że czegoś, kogoś brak. Mam też inne poczucie z którym średnio sobie radzę, że to ja zawiodłam, że gdybym znalazła pracę to nasza rodzina nie musiałaby być teraz rozdzielona. Trudno mi z tym. Tak jak trudno patrzeć na Miśka jak przeżywa wyjazd taty. Z jakiś niepojętych względów sadziłam, że Majka jako ta starsza bardziej kumta gorzej to odczuje pomyliłam się oj bolało serduszko przy pożegnaniu jak Misiek zaczął płakać i wołał "nie idź tatusiu" i dzisiaj jak zaczął płakać, że tatuś nie wróci bo nie ma auta bo zostało tu. Okropność i nawet wrogom nie życzę.
W każdym razie tyle tytułem tego co u nas i zdecydowanie postaram się żeby nie było tu tak głucho i pusto.

5 komentarzy:

  1. A ja juz miałam do Ciebie wysyłać maila Puchatko tak dawno Cię nie było słychać!!
    Przeprowadzasz sie na południe, to może się kiedyś spotkamy w Krakowie? I życzę Ci, żeby rozłąka z Mężem trwała jak najkrócej i wszystko Ci się ułożyło po Twojej myśli.
    Pozdrowionka ślę i trzymam kciuki:-)
    Kaśka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy przeprowadzę się czy nie to kawka kiedyś być musi :)) Miło że ktoś zauważył moje zniknięcie doceniam i cieszę się. Pozdrowionka

      Usuń
    2. W takim razie trzymam za słowo i zapraszam na kawkę:-)

      Usuń
  2. No hohohoh kolezanko zaginelas widze:) ale czekamy na nowe posciki:P

    OdpowiedzUsuń