Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 23 lutego 2014

4 DNI

Jeszcze tylko cztery dni do wyjazdu i przez 3 tygodnie będzie się napawać tym, że nasza czwórka jest razem, ze nasza rodzina jest razem. Na razie za to walczę z własnymi strachami. Ogólnie większość z nich ma naturę logistyczną torby na mnie patrzą a ja setny raz tak wirtualnie układam w nich wszystko to co mam zabrać, co muszę , powinnam zabrać. Przeżywam ten wyjazd, bo nie widzieliśmy się 4 miesiące, bo to pierwsza tak daleka podróż w moim życiu. No jakoś tak wyszło, że podróże zostały tylko w sferze moich marzeń. Oczywiście żeby nie było ze tak mam wszystko zaplanowane to mój aparat odmówił współpracy tak mi się wydaje że ta jego odmowa ma coś wspólnego z pewnymi małymi rączkami, ale dowodów brak . Wprawdzie jakieś poszlaki są, ale główny podejrzany twierdzi, ze to nie on raczej siostra a może nasz pies. W każdym razie sprzęt robi wrażenie umarniętego na amen tzn. zdjęcia nie ma szans zrobić. Teraz cisza w domu dzieci śpią włączyłam radio i usiłuje myśleć tylko o piątku wiem nawet ile godzin zostało, bo już mam dosyć bycia ciągle sama. Chce mieć z kim porozmawiać o tym co widzę co mnie zachwyca i co wkurza albo pomilczeć. Inne miłe rzeczy też bym mogła czasem ale nie będę pisać o tym bo to sfera do której wyłączny dostęp ma jedna osoba.
Oby do piątku oby oby jak najszybciej :)  Teraz wcinam sobie mango dostałam od brata na urodziny. No tak w piątek przybył mi kolejny rok na karku siwych włosów już sporo nie wiem czy genetyka czy stres ale dzisiaj rozprawiłam się z nimi welatonem o odcieniu mleczna czekolada. Urodziny zawsze zmuszają mnie do stawiania pytań co zrobiłam ze swoim życiem przez ten rok czy jest gdzieś krok do przodu czy do tyłu. Lata temu myślałam, że po trzydziestce to ja już będę mieć wszystko takie poukładane i ustabilizowane a tu za drzwiami znowu jakieś rewolucje, plany, wyzwania. Na razie nie będę o tym myśleć poszwendałam się po różnych blogach i zazdroszczę tego niektórym autorkom, że potrafią tworzyć takie cuda ze oczy mi wyłażą na wierzch, że przestrzeń którą mają wokół siebie wypełniają smakiem i harmonią. Patrze na to wszystko cieszę oczu i myślę jaka się czuje malutka ze swoimi haftami co nie zmienia jednak tego ze plany na różne rzeczy mam pewnie tak na 10 lat wprzód :))
Jeszcze 4 dni tylko tyle i chyba nic poza tym tak naprawdę dziś nie jest ważne.

piątek, 7 lutego 2014

TAKI...

Taki te ostatni post bez sensu że aż zastanawiałam się czy go nie skasować naprawdę zamierzałam pisać w nim o marzeniach a potem jakoś codzienność wygrała a o marzeniach było po łebkach i wyszło na to że ja jakaś materialistka jestem a chyba jednak nie. Marzy mi się wiele rzeczy jak choćby wiosna lubię zimę, ale teraz ta odwilż brr buro i szaro i mokro. Marzy mi się mieć czasem kryształowa kulę co by móc zajrzeć i sprawdzić czy moje życie podąża w dobrym kierunku. Nigdy nie byłam zbyt pewna siebie nie żeby jakoś chorobliwie nieśmiała, ale chyba siły przebicia to jakoś we mnie nie było. Tylko, że nie o tym miałam pisać w ostatnim poście wyszło jakoś tak że jakbym rozsypała kartki z notatnika i na siłę szybko posklejała. Niby tam o mnie a jakieś takie to nie moje. Przyznam się się że teraz moje myśli krążą wokół wyjazdu i za trzy tygodnie będę już na lotnisku w Bydgoszczy. Oczywiście mam milion obaw i różnych takich dziwnych myśli i boje się żeby logistyka mnie nie pokonała od miesiąca układam sobie w głowie jak wszystko spakować, co zabrać a czego nie muszę. Przecież nie będę bzdur opowiadać, że się nie ciesze, bo szaleje z radości nie widzieliśmy się od prawie 4 miesięcy. Marzę więc już o tym żebyśmy byli razem we czwórkę no i ta randka z J też mi się marzy chociaż to chyba nie teraz tzn. bardziej ze względów logistycznych, bo co zrobić z naszymi kochanymi potworami. Marzy mi się jasna, słoneczna kuchnia z dużym stołem a przy nim nasza czwórka. W sumie to mam całe mnóstwo marzeń w tej chwili na szczycie zdecydowanie są te które dotyczą mojej rodziny. Marzenia mam duże i małe i bywa ze takie wielkie jak pokój na świecie i brak głodu. Niektóre trudno rozgraniczyć od chcenia bo chciałabym żeby mniej małych i większych spraw zależało od pieniędzy. Wiem że pieniądze szczęścia nie dają i zgadzam się z tym w 100% ale w życiu zdecydowanie się przydają.

No dobra zmiana tematu jednak bez wyszywania żyć nie mogę więc powstaje coś nowego. Zresztą pokaże wszystko po kolei. Zacznę od tego co miałam dawno wrzucić czyli tego co powędrowało do Kasi w ramach wymianki jej fotki lepsze ale niech zostanie i tutaj jakiś ślad











Wykończyłam też w końcu sówkę którą obiecałam Majce :)







Powstała całkiem prywatna gwiazdka z nieba
No i na sam koniec coś co właśnie powstaje Madame Butterfly, bo od dawna jakoś mnie kusił ten wzór wymyśliłam ja sobie na czerwono bo ja zdecydowanie lubię ten kolor :)


niedziela, 2 lutego 2014

MARZENIA

Z Nowego Roku uciekł mi już jeden miesiąc nie wiem jak nie wiem gdzie w dacie w miejscu na miesiąc pojawiła się dwójka. Czy mam postanowienia?? Jakieś mam mniejsze większe ulegam magii przełomów zmian daty i wierze ze musi się udać. Jak patrzę na swoje postanowienia z przed roku to widzę, że część udało się zrealizować co napawa mnie jakąś dawką optymizmu, że coś się tam da. Ze wszystkich postanowień wybija się zdecydowanie na pierwszy plan żeby nasza rodzina była razem pociąga to za sobą różne decyzje zmiany planów, ale musi się udać. Zresztą ostatnie 8 miesięcy zafundowało mi tyle wyzwań że musi być dobrze i też dzięki temu wierze ze co by nie miało być to damy radę. Wiem pisze enigmatycznie bez konkretów choć w sumie ramowe decyzje zapadły co będzie czas pokaże. Ostatni tydzień nie był miły i złożyło się na to kilka rzeczy
1. zepsuł mi się telefon zażarło mi wszystkie numery telefonów, zdjęcia i filmiki które były w aparcie i choc niewiele tam było jako smutno mi się zrobiło.
2. pewien debil z białego busa stuknął mojego gruchotka i wepchnął mnie w zaspę nawet cham się nie zatrzymał
3. na aucie ślady nie zostały, ale adrenalina była straszna, bo jechałam z Majką i jak pomyślałam, że ten dupek mógł jej zrobić krzywdę to gołymi rękami zrobiłabym mu wiele złego( nie popieram samosądów, ale czułam ze mogłabym go skrzywdzić )
4. stałam w tej zaspie i dopiero 5-ty mijający nas samochód zatrzymał się i kierowca zapytał czy potrzebujemy pomocy i pomógł nam
5. nie wiadomo czy z powodu śniegu czy innego moje auto zaliczyło awarię i jest u mechanika naprawa niestety konkretna pożre 1/3 mojego budżetu na luty.
6. skończyły mi się nici do wyszywania w budżecie dziura a po odwiedzenia pasmanterii doszłam do wniosku ze mieszkam na końcu świata nieomal bo nie mogę kupić  nawet białej Ariadny i jestem zła bo wyszywanie jest moja ucieczką  a teraz wszystko zostało zawieszone

No dobra ale miało być o marzeniach w związku z tym że za niecałe 3 tygodnie mam urodziny to raz jeden chciałabym choć tu napisać co by mnie uszczęśliwiło a czego napewno nie dostanę ale pokazać mogę i wpisać na moją listę kiedyś (czyli kiedyś dostane, kupie sobie itp.)
kolacja z mężem a co tam randka( zobaczymy się już za 25 dni)
cotton ball lights  w kolorach dark red, cream i beige
cudne słoiki butelki
miski zresztą wszystko ze sklepu http://www.malowanebiela.pl/
puszka ( lubię gadżety a jakoś kolor czerwony najbardziej do mnie przemawia) 
tak z 2/3 asortymentu tego sklep no dobra tak 3/4 no może z 90% http://www.aledobre.pl/  albo tego http://bake-shop.pl/
jakakolwiek książka zawsze nie mam co czytać
maszyna do szycia( ehh zawsze są inne wydatki) 
cokolwiek związanego z wyszywaniem niby wszyscy wiedzą że lubię i jakoś nigdy nie dostałam nic
wakacje takie prawdziwe kiedy nie trzeba gotować i sprzątać
Narazie tyle jak coś mi przyjdzie do głowy dorzucę:))