Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 14 lutego 2013

WYMIANKA W KROPKI


Czekałam na ten dzień żeby się pochwalić cudami jakie do mnie dotarły w wymiance w kropki zorganizowanej przez Malutką. Moja parą była Karolina z bloga handmade koraliczki. No muszę się pochwalić co dostałam, muszę, bo już dobre parę dni korciło mnie żeby się pochwalić, ale dopiero dziś mogę to uczynić więc chwale się.

Musze tez koniecznie pokazać z bliska kolczyki a swoja drogą już od jakiegoś czasu marzyły mi się takie słodkie cudka.


i jeszcze z bliska pokaże śliczne bransoletki a ta z wisienkami no jakoś tak wyszło że doliczyłam się czterech wisienek i jest taka moja jak nasza czwórka.

Karolinko wszystko cudne widać z sercem dziękuje bardzo :)) Malutka dla Ciebie tez wielkie dzięki za zorganizowanie cudnej wymianki :))

Na koniec zostawiłam jeszcze tylko jedno małe zdjątko tego co ja sprezentowałam Karolinie.

poniedziałek, 11 lutego 2013

WYNIKI

Wczoraj skończyły się zapisy na moje candy. Na początku myślałam, że skończy się na jednej osobie a skoro chętnych uzbierało się 9 osób to z mojego punktu widzenia to jest sukces. Żeby dłużej nie przedłużać no tak język polski trudnym jeżykiem jest. Werble, uruchomiona maszyna losująca  w postaci mojej dłoni której nie pokaże o tym dlaczego kiedy indziej



  i jest zwyciężczyni

Marto proszę o kontakt na mojego maila monicia@wp.pl. Całej reszcie serdecznie dziękuje i zapraszam za niedługo ponownie już ja coś wymyślę :))

wtorek, 5 lutego 2013

SKRZYDŁA

Czemu skrzydła, bo dziś będzie o tych rzeczach które mi takowych dodają i tych które jakoś podcinają. Myślałam ciągle że właśnie dziś napisze tak zaraz usiądę do komputera i napisze i jakoś tak zleciało 3 tygodnie. Oczywiście nie wiem jak nie wiem gdzie ot daty w kalendarzu mi gdzieś czasem przed oczami migają. Skoro minęły 3 tygodnie to tez nie mało rzeczy się przetoczyło przeze mnie przez moje życie.
Zacznę od tych co do ziemi przydusiły i pościć nijak nie chciały. Styczeń trochę mroźny, trochę pluchowaty więc i choróbska nam się przydarzyły poza standardowymi katarkami i kaszelkami zaliczyliśmy zapalnie spojówek i jelitówkę, która przeskoczyła radośnie przez nasz wszystkich. Jakby zacząć szukać pozytywów to Misiek nauczył się dmuchać nos a mnie ubyło 1,5 kg no wiem okruszek ale jak się pocieszać to się pocieszać. Jakby tego było mało to w poprzednią niedziele nasze auto odmówiło współpracy. Ja rozumiem, że ono już wiekowe ,bo ma ponad 20 lat ale tym razem winna była studzienka . No tak wredna niezabezpieczona dziura na środku jezdni w którą wjechaliśmy po ciemku z 3 tygodnie wcześniej. Jasne że po takim czasie nie udowodnimy już nikomu, że to tak diabelna dziura, ale jak pomyślałam sobie, że kurcze mogło nam odpaść koło, że mogliśmy być wtedy wszyscy w aucie to się we mnie zagotowało po prostu zawrzało i tym wszystkim ludziom którzy za to odpowiadają a temat olali pożyczyłam takich samych nerwów i awarii auta. Auto jest nam potrzebne nie po to co by wygodnie tyłek wozić ale tak J dorabia a pieniądze to u nas kruchutki temat i ten nieplanowany remont auta tez nadwyrężył nasz budżet podziurawiony już jak sitko. Na szczęście auto już zreanimowane. Miałam tez dzień no popołudnie a raczej wieczór swoich wątpliwości macierzyńskich, ale nie będę się o tym rozpisywać, bo zostawiam to za sobą wspominam tylko gwoli ścisłości rozliczając te dni kiedy cichutko siedziałam.
Czas przejść do pozytywów, bo o tych zawsze milej czytać. Po pierwsze nie oszalałam mimo choróbsk i marudzenia dzieciaków jeszcze wiem jak się nazywam choć ostatnie dni jestem notorycznie niedospana a już zapomniałam troszkę jak to jest nie spać parę nocy pod rząd. Jesteśmy wszyscy zdrowi no dobra trochę mi szwankuje lewy bark, ale ciii, bo dziś już lepiej niż wczoraj. odgruzowałam dom po tych wszystkich dniach i cudnie przez chwilkę cieszyć się choć cieniem porządku. To dziwne, ale nie uwierzyłabym kiedyś, że potrafię nieźle funkcjonować w bałaganie może lepiej nazwać to rozgardiaszem. Nie żebym nagle całkiem temat olała, bo nadal lubię jak wszystko ma swoje miejsce jak jest czyściutko i pachnąco ot tylko gidze się w tym ze w tym momencie naszego życia to utopia. Czy mi żal?? To nie żal to tylko czasem przez ułamek chwili tęsknota do tej uporządkowanej prostoty, bo jednak z dziećmi wszystko jest bardziej skomplikowane jasne, że cudownie skomplikowane i już prawie nie pamiętam jak było jak cudaków nie było i co ja wtedy robiłam z całym wolnym czasem. Co jeszcze z miłych rzeczy?? Odkrywam, ze mi dziecko dorośleje no nie tak mocno znowu, bo przed nami dopiero Majki piąte urodziny jednak była na swoich pierwszych urodzinach u koleżanki swojej najlepszej przyjaciółki. Ktoś powie eee tam przyjaźnie z przedszkola no pewnie nie wszystkie przetrwają, ale niektóre tak. Nie gadam po próżnicy, bo mój brat nadal sie przyjaźni z kumplem z przedszkola a ma facet lat 30 tak się ułożyło że ich żony są kuzynkami czyli życie pisze różne scenariusze. Wiem miało być o mnie ale dawno nie pisałam to się rozgaduje. Spędziłam też miłe popołudnie na ploteczkach. Już zapomniałam jakie to miłe i odprężające pośmiać się i pogadać tak o wszystkim. Jak jeszcze o skrzydłach to miło że tyle osób zapisało się na moje candy fajnie że ktoś chce mieć coś co stworzyłam.
Oczywiście jak mnie nie było to tez coś powstawało ale po pierwsze na wymiankę w  kropki i tego póki co pokazać nie mogę a po drugie na szybko powstał prezent na urodziny dla Majki koleżanki.
Niby nic wielkiego, ale dzieło rąk moich i jestem z niego dumna. Ciągnie mnie do szycia może to coś w genach bo podobno moja prababcia była niezła krawcową.